05.02.2017 – w domu

Jesteśmy w domku 🙂 . Dojechaliśmy szczęśliwie i dosyć szybko, bo w niespełna 3 godziny. Udałoby się szybciej, gdyby nie dwie sprawy. Najpierw Iwo odpiął swój pas. Pandzia mi zaczęła piszczeć jak głupia, ja nie wiedziałam co się dzieje, a jechałam dość szybko autostradą. Iwo szybko się przyznał co zmajstrował, dobrze, że zaraz był parking i mogłam zjechać. No a potem jak zawsze … pomyliłam zjazd. Wiecie, to już nie jest śmieszne. To jest żałosne 😦 .

Jak przyjechaliśmy, to Misia mnie w ogóle jakby nie poznała… Nawet nie podniosła oczu znad książki. Dopiero jak Iskierka się ze mną przywitała, to Misia też. Dziwne to było, naprawdę. Za to potem Misia nie odstępowała mnie na krok i co chwilę przychodziła się przytulać 🙂 . Iskierka zupełnie zgaszona. To leki. Na ferie Laurek odstawił jej wszystkie, żeby od nich odpoczęła. Ale jak tylko wyjechałam, to Iskierka zaczęła tak szaleć, że Laurek wrócił z lekami. Więc znowu mamy wiecznie śpiącą Iskierkę 😦 . Chłopcy jak to oni – spokojni i nawet uśmiechnięci delikatnie. Zaserwowałam na podwieczorek tiramisu, które przywiozłam z Bielska. Pytam Mata czy wie co je (w końcu przyszły cukiernik). Cisza… Podaję składniki, widzę błysk w oku. Znał nazwę 😛 .

Jutro daję sobie dzień na rozruch, a od wtorku wskakuję na stare tory.

3 myśli w temacie “05.02.2017 – w domu

Dodaj komentarz