10.01.2018 – frustrująco

Dzień rozpoczął się okropną awanturą w wykonaniu tym razem Iwa… Nie chciał się ubrać i groziło mu wyjście do przedszkola w piżamie. Jego ubieranie się trwało prawie godzinę i było okraszone wrzaskami we wczorajszym stylu Misi (chodzi mi o głośność, na szczęście nie o wulgaryzmy). Misia za to z rana oczywiście do rany przyłóż… A mi ciągle siedzą w głowie jej słowa, jej krzyki. Usłyszałam, że ma najgorszą rodzinę na świecie, że mieszka w najgorszym domu. I że ma koleżankę, która też mieszka w takiej rodzinie i też ma tak samo źle. Bardzo to boli. Tym bardziej, że zdaję sobie sprawę, że odrzucone przez matkę biologiczną dziecko tak właśnie to odczuwa. I nigdy nie będzie w pełni szczęśliwe, bo jest u „obcych ludzi” 😦 . Żebyśmy nie wiem co robili, będą przychodziły takie złe chwile, takie wybuchy. Jedyna rada to nauczyć się z tym żyć, bo zapobiegać się nie da.

Zaliczyłam dziś takie hipo, że do teraz dochodzę do siebie 😦 . Ta cukrzyca mnie kiedyś zabije… Jestem bez sensorów. Pieniędzy mam na 11 sztuk, ale jeszcze nie złożyłam zamówienia. I nie wiem jak rozłożyć ich używanie, żeby mi starczyło na wyjazdy do Bielska i na wyjazdy wakacyjne. Bez szans. Tak samo jak bez szans jest dłuższa jazda autem bez sensorów. Już się stresuję, jak w piątek pojadę z tatą Gwiazdki do nich do domu… Niby trochę się nauczyłam w zeszłym roku obchodzić bez sensorów, ale jednak to strach. Czemu one są takie drogie? Od kwietnia mają być częściowo refundowane, ale oczywiście do 26-go roku życia 😦 . A ty, dorosły człowieku, zarabiaj na nie… 197 zł za sztukę, która wystarcza teoretycznie na 6 dni 😦 . Moja kolejna frustracja…

2 myśli w temacie “10.01.2018 – frustrująco

Dodaj komentarz